Le Mademoiselle
1. Wkurza mnie, że do tej pory nie było tego wątku
2. Wkurza mnie cienki klient - HP T5520, http://h20565.www2.hp.com/portal/site/h … cachetoken
Ocb? Otóż dorwałem takie ustrojstwo w swoje łapy i myślałem o używaniu jako terminal do łączenia z komputerami w domowej sieci. Sęk w tym, że po podłączeniu kabla LAN nie świecą mu diody - nie ma mowy o przydzieleniu adresu IP, bo pudełko ma interfejs sieciowy uwalony na warstwie fizycznej! Będzie trzeba to obejść przez włożenie zewnętrznej karty LAN lub WiFi na USB. Na szczęście udało się zainstalować lokalnie TinyCore, czyli bardzo specyficzną dystrybucję Linuksa, nadającą się do instalacji na starych pecetach z kilkudziesięcioma MB RAM i podobną ilością miejsca na dysku.
A oto jak fajnie ktoś inny wykorzystał cieniasa:
http://blog.4zal.net/2009/12/02/hp-comp … pokladzie/
Offline
Dreamer
1. Poczułem się wręcz pozytywnie oburzony Twoim oburzeniem brakiem wątku, ale się rozumie.
2. Na chwilę obecną prawie-brakiem możliwości swojego osobistego rozwoju
3. Ledwie blisko koniec roku, a już mnie wkurza gdy muszę zapierniczać do szkóły, patrzeć ludziom na ry...twarze i krążyć jak ta opętana dusza tam i wsiam.
4. Dość powierzchowne, ale: Że we własnej garderobie ledwie umiem znaleźć coś dla siebie, choć małymi kroczkami chyba sytuacja ulega poprawie, a ja nie lubię szaro-burych brudnych szmat.
5. Kiedy niby prosta rzecz do wykonania ma trudne rozpoczęcie, mimo że mam trochę lub dość motywacji.
6. Kiedy chcę porozmawiać z interesującym w mojej ocenie człowiekiem, ale nie sposób mogę do niego dotrzeć i ignoruje moje kroki dążące do zawarcia głębszej znajomości.
Ostatnio edytowany przez Tristean Baudelaire (2014-03-15 22:11:29)
Offline
Królowa jest tylko jedna
A mnie wkurza to, że mam traumę po poprzednim związku i wszystkich facetów biorę tę samą miarą. W szczególności, że biorę tego, który nie daje mi do tego podstaw... już nawet teraz kusi mnie, zeby napisać "na razie" :-/.
Tristean, możliwości osobistego rozwoju są zawsze. Z ważaywszyna istnienie internetów są łatwiejsze, niż kiedykolwiek.Zatem nie rozumiem: co Ci przeszkadza w rozwijaniu się?
Offline
Dreamer
Chodzi o to, że chciałbym zacząć robić część pierdółek z działu "usamodzielnienie się", "ucywilizowanie się" czyli gotować, w miarę ogarniać swój chaosu, używać narzędzia zwanego pralką etc. Ale nie jak chwilowo jest mi to zabronione i zablokowane, ale trzeba jakoś w miarę się... ogarnąć, a nie wszystko zwalać na mudżina albo cu.
Offline
Królowa jest tylko jedna
O rany, a czemuż to? Swoją drogą to ja bym wolała, żeby ktoś za mnie gotował, sprzątał i robił pranie, ale trudno teraz zgodzić dobrego niewolnika.
Offline
Dreamer
Wiele rzeczy się na to nakłada, problemy w domu, gdy ja próbuję coś zrobić to nie mogę bo spieprzę to i nie nadaję się do tego, jeny ludzie, wiadomo że wasze pierwsze kotlety będą z pewnością czarne.
Offline
Le Mademoiselle
Wkurza mnie pierdolony Comic kurwa Sans, i to na całego!
Offline
Puzzle Guardian
Wiele rzeczy ostatnio...
1. Dziewczyna, z ktorą mieszkam do konca miesiąca. Sympatyczna jest i widac, ze dobra dziewucha, ALE straszna balaganiara... Nie będę tego nawet opisywac bo zabraknie slow. Podobno ma się wprowadzic jakas laska z psem... no super po prostu.
2. Chaos w mojej nowej pracy, przez opóźnienia i pomylki nie zdążę na 1.04 zrobić badan w Lux Medzie, dopiero na 4 sie zapisalam... Mowi się trudno, nie moja wina.
3. Jestem roztargniona jakas... Dzis w sklepie zostawilam teczkę z dokumentami, zorientowalam się po jakichś 30 minutach i wpadlam w panikę, że zostawilam ja w autobusie. Na szczęście przesledzilam mentalnie swoją podroz i udalo mi się odnaleźć zgubę.
Offline
Le Mademoiselle
ad 1 - również nie lubię psów, bo to sukinsyny są i psubraty, psia ich mać!
A zwłaszcza jorków i cziłał, bo jedno to takie kotowate, a drugie przypomina szczura albo co XD
Offline
Puzzle Guardian
Elegant_Androgyne napisał:
ad 1 - również nie lubię psów, bo to sukinsyny są i psubraty, psia ich mać!
A zwłaszcza jorków i cziłał, bo jedno to takie kotowate, a drugie przypomina szczura albo co XD
hrhrhrhr Ja jak muszę to toleruję, ale nie przepadam
Offline
Dzisiaj tylko sobie westchnę: kurwa, co za zjebany dzień. Więcej napiszę niebawem. W skrócie, i to niech będzie dla mnie nauczka: było trzymać język za zębami i nie pytać o radę, tylko załatwić sprawę po cichu samemu...
Offline
Dreamer
Elegant_Androgyne napisał:
A zwłaszcza jorków i cziłał, bo jedno to takie kotowate, a drugie przypomina szczura albo co XD
Eee... od kiedy to to jest psem? Zawsze sądziłem, że oba to pokrewne szczura + york jest szczotką do podłogi.
Po raz kolejny sprzątam swój pokój i znowu to samo: ...Ku*wa, chciałbym to wszystko pieprznąć i zrobić wszystko wedle swej widzimisi.
Ale niestety, po raz kolejny źle się czuję we własnym pokoju, ale za to mam kolejne postanowienie, które zrealizuję może niebawem gdy skończę szkołę.
Offline
Weekend już za mną. Co za ulga... a sobota była już przewkurwiająca, już mówię, dlaczego.
Jak wiadomo, Drzo swego czasu pisała o przebojach z nadpalającą się instalacją elektryczną. Otóż ostatnio przydarzyło mi się coś podobnego.
Mam gniazdko, do którego przez kilka ładnych lat miałam podłączonego laptopa oraz listwę. Gniazdko dość stare i labilne ale jako jedyne położone w tak dogodnym miejscu. Ostatnio musiałam odłączyć sprzęt z racji tego, że był mi potrzebny na egzamin; przy tej okazji stwierdziłam, że warto wymienić to nieszczęsne gniazdko.
Jakiś tydzień temu zrobiłam pranie i w trakcie zauważyłam, że czymś tu cholera śmierdzi. Węch mam raczej kiepski, więc nie byłam w stanie stwierdzić, skąd ten smród. Wiedziałam tylko, że jedzie i że jedzie czymś palonym. Nic, pranie zrobione, okno otworzone, jechać przestało. Później zauważyłam, że jedna z dziurek we wspomnianym wyżej gniazdku jest podejrzanie przydymiona. Postanowiłam wtedy definitywnie załatwić kwestię gniazdka i znaleźć jakiegoś fachowca, z tym że coś mnie podkusiło, by wpierw zadzwonić do rodziców z pytaniem, czy mają namiar na kogoś sprawdzonego. Ojciec zadeklarował, że sam to może zrobić i umówiliśmy się, że wpadnie w sobotę.
Tego dnia miałam w planach zrobić dwa prania i sprzątanie, bo czas już był najwyższy. Puściłam zatem najpierw drobnicę. Minuta nie minęła i znowu zaczęło śmierdzieć, tym razem mocniej. Tak jak poprzednio się zastanawiałam, czy mi się czasem nie wydaje, tak teraz rzecz była ewidentna. Zaczęłam obwąchiwać pralkę z góry na dół sądząc, że to tam się coś złego dzieje, gdy wtem kątem oka zauważyłam, że coś mi dymi w pokoju. Gniazdko, cholera jasna. Pranie w połowie, ale nie było żartów. W te pędy wyłączyłam korki i poinformowałam ojca o moim odkryciu.
Ojciec przyjechał, rozmontował gniazdko, wyjął pięknie nadpalone wnętrzności i przystąpił do rozpracowywania tematu. Zdziwił się, gdy zobaczył cztery druty zamiast trzech. W tym momencie powiedziałam, że poszukam przez internet w telefonie namiaru na jakieś pogotowie elektryczne 24h, ale nie, w ogóle nie chciał o tym słyszeć. Pomierzył, testowaliśmy różne konfiguracje za pomocą lampki, po czym próbnie podłączył kable. Włączam korki a tu JEBS! Walnęło i to porządnie, nie ma ani światła ani prądu w gniazdkach. Przełączam w jedną, w drugą. W mordę, bezpiecznik poszedł jak nic.
Pech. Żeby było ciekawiej, tego dnia wieczorem miałam iść na imprezę z okazji zakończenia aplikacji - taką z cyklu "obowiązują stroje wieczorowe", więc trzeba było włosy umyć, wysuszyć, jakoś tam się zrobić, a w tych okolicznościach to nie bardzo się dało. Przy okazji weszliśmy w spór pt. dzwonię i umawiam elektryka od razu vs. nie, ty nic nie rób, czekamy do poniedziałku, ja to załatwię. Jako, że nie lubię się kłócić, ustąpiłam.
Poza tym trzeba było szybko przeprowadzić ewakuację i rozmrażanie lodówki (a z racji tego, że nieraz drzwi od zamrażarki się nie domykają, było co rozmrażać), co trochę zajęło czasu. Potem pakowanie ciuchów na imprezę oraz zawartości lodówki i zamrażarki (nieznacznej, na szczęście) i jazda do rodziców.
Szczęście w nieszczęściu, że miałam taką możliwość. Tam na poniedziałek rano umówiliśmy elektryka.
Odnośnie imprezy, okazało się, ze nikogo z moich bliższych znajomych z roku nie będzie (w tym osoby, która namówiła mnie na udział), co nie było dla mnie dobrą wiadomością, gdyż nie cierpię tego typu wydarzeń. Poszłam tylko ze względu na to, że zapłaciłam i że akurat z tej okazji wypadałoby się jednak pokazać. Cóż, nie było tragicznie, ale nie miałam też z tego żadnej specjalnej przyjemności. W konsekwencji zwinęłam się chwilę przed północą.
Koniec końców cała akcja zakończyła się szczęśliwie ale poprzysięgłam sobie, że w razie (odpukać!) następnej tego typu akcji zdam się wyłącznie na wujka Googla. Doceniam intencje, nawet bardzo, czemu dałam wyraz, ale mam wrażenie, że po mojemu byłoby jednak szybciej...
Póki co, tak jak w sobotę odczuwałam wkurw, tak dziś odczuwam ulgę.
Offline
Le Mademoiselle
Solitary napisał:
Ojciec przyjechał, rozmontował gniazdko, wyjął pięknie nadpalone wnętrzności i przystąpił do rozpracowywania tematu. Zdziwił się, gdy zobaczył cztery druty zamiast trzech.
Skoro sytuacja występowała po włączeniu pralki, to prawie na pewno winny był słabo dokręcony lub ułamany przewód; połączenie się mocno grzało, zwłaszcza gdy pralka włączała grzałkę. Co do czterech drutów: możesz mieć tak, że do tego gniazdka wchodzą dwa druty z zasilania, a wychodzą dwa dalej - m.in. do gniazdka pralki. Dość typowa sprawa, nawet współcześnie - przy czym obecne normy wymagają oddzielnego przewodu do bolca ochronnego. Wcześniej łączyło się w gniazdku ten bolec z przewodem zerowym, stąd dwa przewody, zamiast trzech.
Kamienica? blok? kiedy budowali?
Swoją drogą, niedawno miałem wezwanie do pilnej naprawy; wysiadło jedno gniazdko i światło w łazience, czuć było smród. Najpierw zajrzałem do skrzynki rozdzielczej... i zastałem ułamany aluminiowy przewód [sprawa bardzo typowa dla bloków z lat 70/80], który stykał bądź nie, grzał się jak cholera, a cała izolacja była spalona. Trzeba było uciąć i dosztukować. Działa jak trza.
Offline
Z tymi drutami, jak się potem dowiedziałam, rzeczywiście tak było, dalej wychodziły do gniazdka znajdującego się po drugiej stronie ściany. A mieszkanie znajduje się w bloku, takim z lat 70.
Offline
och, Krzysiu, szkoda, ze mieszkasz tak daleko....
Offline
Puzzle Guardian
Wkurza mnie to psisko wlascicieli. Wypuszczaja go wieczorem. Czasem jest normalny i nawet nie szczeknie, a czasem mu odpierdala i chce ugryźć, jak np wczoraj. Powiedzialam im to kazali mi dzwonic domofonem to go beda zamykac jak bede szla... <facepalm>
Offline
Le Mademoiselle
By się chciało powiedzieć: j...ć psy!, ale nie jestem zoofilem XD
Offline
ej ale gdzie go wypuszczają? gania po ogólnodostępnym korytarzu, ogrodzie, czy przed domem, czy coś?
bo to nie Ty powinnaś zadawać sobie trud, dzwonić domofonem - tylko oni pilnować psa.
A taka "okazyjna" agresja może być spowodowana choćby tym - że ma akurat pełną michę, psy często "bronią miski" w tak kretyński sposób...
albo taki egzemplarz, który akurat posiada cechy przewodnika stada, czy pasterza czy jak sie to nazywa - akurat "pilnuje" dziecka... operuję skrótami, doskonale znanymi hodowcom - ale my, nie-posiadający psów nie musimy o tym wiedzieć ani w ogóle zwracać na to uwagi - to do właściciela należy wychowanie odpowiednie i kontrola, jak pies reaguje.
Niestety - to co "należy" i "powinno" rzadko pokrywa się z praktyką, ech.
Offline
Dreamer
Ostatnio zaczęła mnie wnerwiać jedna krytyczka. Przyjmuję jej krytykę jak najbardziej, ale ten wyniosły ton mnie zirytował, wkurza mnie coś takiego. Zgoda, poezja to sztuka, nad którym stworzeniem trzeba zając kilka czasu tak samo jak nad muzyką czy malarstwo by coś stworzyć, ale sposób dotarcia do odbiorcy nie zawsze jest taki sam. Jest poezja, która jest prosta, konkretna, jest też wielobarwna, symboliczna gdzie niebieskie firanki naprawdę coś znaczą, ale też jest taka pół-na-pół, szczególnie to widać obecnie, nie zawsze jest łącznikiem tego co niewyrażalne z światem fizycznym. Ponadto skoro poezja to takie bawienie się słowami, metaforami, porównaniami, domysłami to sama krytyczka nie zauważa, że pewne zabiegi jak najbardziej są zamierzone i można odczytać je wielorako, zresztą od kiedy tak jest? To zamierzchłe czasy, gdy wielu odbiorców miało wpływ na kształt sztuki w pewnym czasie. No i jakież to bywa smutnawe, gdy obecnie masz romantyczny, egzystencjalny albo dekadencki nastrój i gdy wyrażasz swój weltschmerz, swoje czucie, emocje, co czujesz w głębi duszy, doskwiera Cię cierpienie, tęsknota, smutek... to nawet gdy starasz się nadać tego piękny kształt to wnet zostajesz oskarżona/y o bycie emo. Ludzie! Emocje te towarzyszą każdemu z nas, dlaczego nie możemy wyrażać to co czujemy, one podobnie jak radość i śmiech są nam poniekąd potrzebne do egzystowania.
Offline
http://drzoanna.wordpress.com/2014/05/0 … ci-ogolne/
jak wrócicie z majówek - to poczytajcie przy okazji
Offline
Dreamer
Tjaaaaa, znajomy mi problem, trochę pokrewny problem też mam na laście.
Widzę, ludzie dodają do znajomych, całkiem miło z ich strony, fajnie że słuchają tego samego co ja/ty, naprawdę, wszak nie raz wspólne gusta muzyczne łączą ludzi, dziękować i całować po rękach, szacun, niektórzy nawet mają fajny profil i warto trochę popodziwiać, ba! może znajdzie się dla siebie w miarę interesujący zespół, ALE... czy pisali oni? Czy rozmawiali z tobą? Chcą Cię poznać z bliższa i być z tobą? Nie mam na to wpływu, ale mnie naprawdę trochę irytuje coś takiego. Dlatego zanim dodam do znajomych pogadam przez moment, chwilkę, nie tylko o muzyce, coś żeby przyciągnęło mnie do niego i jego do mnie, wtedy możemy gadać o początkach znajomości. Spośród coś koło 12 ludzi wpraszających się na mój profil i miarę z sensem dających się zagadać oraz poznać tylko dwie moim zdaniem zasługujące na to by być moimi znajomymi i jak widać, są to ludzie, z którymi chcę rozmawiać i chcę być z nimi, z czasem nazywając ich swoimi przyjaciółmi.
Offline
Le Mademoiselle
Znam to zjawisko; z reguły dopuszczam tylko typów, którzy mają zbliżone gusta albo których znam osobiście lub internetowo. Pozostałych odrzucam. Nie ma zmiłuj.
Offline
Puzzle Guardian
Elegant_Androgyne napisał:
By się chciało powiedzieć: j...ć psy!, ale nie jestem zoofilem XD
o tak choć nie powinno się generalizować, świat z kotami byłby fajniejszy ;p
Wkurza mnie to, że nie mogę się wyrwać z tego zaklętego kręgu hotelarstwa. Nie wiem czy przekwalifikowanie się coś by tu pomogło...a może to po prostu praca w Polsce mnie dołuje?
Offline
drzoanna napisał:
http://drzoanna.wordpress.com/2014/05/03/fejsykieta-i-netowe-grzecznosci-ogolne/
jak wrócicie z majówek - to poczytajcie przy okazji
Kolekcjonerzy znajomych... olewam takich.
Zrywanie na Facebooku też już widziałam i powiem tyle - gdybym chciała babrać się w gównie, zostałabym szambonurkiem.
Są jeszcze ludzie, których roboczo określam mianem Widm z Czasów Zaprzeszłych.
Kij z tym, że ostatnim razem widzieliście się w trzeciej klasie podstawówki i od tego czasu nie mieliście ze sobą żadnego kontaktu. Kij, że w realu zamieniliście ze sobą może z 5 zdań i że więcej pewnie nie zamienicie. Trzeba włączyć kolejny eksponat do kolekcji.
Jeszcze w temacie: taki artykuł wczoraj przeczytałam. I tu pojawia się pytanie - gdzie się podział zdrowy rozsądek?
Offline