Królowa jest tylko jedna
Mam znowu doła
Znów pragnę śmierci
Wracają stare lęki
I nie mogę w nocy spać
Ból przemijania
Choroby, wojny, rozpacz
Wszystkie ciemne strony życia
Dręczą mnie ach kurwa mać
Brazylijski serial już nie cieszy jak kiedyś
Nawet seks jest banalny i nie kręci mnie
Może jestem nienormalny, za krótko byłem w wojsku
Może w lecie jakiś komar adidasa sprzedał mi...
Mam znowu doła
Znów pragnę śmierci
Wszystkie formy samobója
Przed oczyma stają mi
Sam już nie wiem co robić mam
Nie chcę dłużej smażyć tłuczonego szkła
Mam już dość leżenia pod kałużą
Ratuj mnie jesienny mały boże
Kury, Jesienna deprecha
Offline
Królowa jest tylko jedna
Ano, waszmości, świetnie kojarzysz. Mnie także ten utwór przypadł do gustu.
Offline
Makarou de seur
jak dla mnie nie ma jesieni bez "Faith","Pornography" i "Bloodflowers"
Offline
Makarou de seur
<tuli Vanię> współczuję Ci, po tym co przeczytałem powyżej , nie jestem w stanie nic więcej powiedzieć... masakra...
Offline
Skrytojebca
Sinisterr_a.k.a._Icarus napisał:
A ja szczerze mówiąc, nienawidzę lata. O wiele lepiej mój organizm funkcjonuje ponurą, mglistą i deszczową jesienią oraz zimą pod stalowym niebem. Nadmiar słońca mnie irytuje.
Mnie nie tyle irytuje co męczy. A wysoka temperatura sprawia, że zachowanie higieny staje się pojęciem rodem z fantasy, co pociąga za sobą smród, lepienie się, a co najgorsze: obtarcia.
Offline
Sinisterr_a.k.a._Icarus napisał:
A ja szczerze mówiąc, nienawidzę lata. O wiele lepiej mój organizm funkcjonuje ponurą, mglistą i deszczową jesienią oraz zimą pod stalowym niebem. Nadmiar słońca mnie irytuje. Zresztą, dwa razy jak się w życiu zakochałem, przypadły na jesień .
mnie nadmiar słońca zabija... a na równi ze słońcem wysoka temperatura...
ale co do zakochania .... to ciekawe...
te 2 razy - kiedy tak naprawdę prawdziwie aż do utraty tchu się zakochałam - przypadły na lato...
ale u mnie zakochiwanie sie to powolny proces - więc zakochałam się latem - ale dopiero jesienią zdałam sobie z tego sprawę... i dopiero jesienią nastąpił rozwój wypadków....
Offline
Skrytojebca
drzoanna napisał:
Sinisterr_a.k.a._Icarus napisał:
(...) Zresztą, dwa razy jak się w życiu zakochałem, przypadły na jesień .
(...) te 2 razy - kiedy tak naprawdę prawdziwie aż do utraty tchu się zakochałam - przypadły na lato...
ale u mnie zakochiwanie sie to powolny proces - więc zakochałam się latem - ale dopiero jesienią zdałam sobie z tego sprawę... i dopiero jesienią nastąpił rozwój wypadków....
Ja i Moje Kochanie poznaliśmy się i zakochaliśmy się na jesieni. Z tym, że o ile ja jesień uwielbiam, o tyle Moje Kochane Maleństwo woli lato.
Offline
Królowa jest tylko jedna
Ja chyba jakaś nieromantyczna jestem, bo nie pamiętam, w jakich porach roku się zakochiwałam. Chyba jakaś jesień, a może zima nawet, diabli wiedzą.
Offline
Makarou de seur
M jak Miłość <lol>
Offline
Coraz silniej odczuwam perspektywę jesieni - razem z jej szarzyzną, deszczem, nagimi gałęziami i ciemnością za oknem. Zaczęłam już 3 września - katarem dziecka. teraz siedzę w domu, na opiece, w stresie (choć tak naprawdę nieuzasadnionym), bo praca, bo obowiązki. Bo nadrabianie lekcji, bo to dopiero pierwszy tydzień, a co będzie dalej. Gdyby istniała taka możliwość, żeby zapaść w sen jesienno-zimowy - skorzystałabym od razu. Pamiętam jesienie, kiedy pora roku, klimat i pogoda były identyczne, a jednak... Jednak nastrój był inny. Siedzenie we dwoje na wynajętym pokoju, smutno, ponuro, za oknem ciął deszcz i gwizdał wiatr. Nie było telewizora, nie było nawet radia przez jakiś czas. Ale byliśmy my i nasze rodzące się w okolicznościach burzy i naporu uczucia. Wtedy, siedzącą na jednoosobowym na naszą dwójkę materacu, przy wygiętym niemal w ósemkę oknie, przez które wiatr wpadał, jak chciał, ogrzewało mnie samo spojrzenie, dłoń na karku, uśmiech. Dzisiaj mam duże mieszkanie (wynajęte, ale na ludzkich warunkach w porównaniu), rodzinę, nie przymieram głodem, wręcz przeciwnie - wreszcie mogę sobie czasem pozwolić na rzeczy, o których jeszcze do niedawna mi się nie śniło, każdy ma swojego kompa z pełnym dostępem do netu, nowy, kilkumiesięczny, duży telewizor, meble, książki, płyty - wszystko w sumie. A jednak to te jesienie dopiero wydają się nie do zniesienia... Tak, jakby nabywane w trudzie i znoju przedmioty odsuwały ludzi od siebie, jakby z każdym nowym nabytkiem zostawał w nim kolejny kawałek bliskości... Boję się pomysleć, co zostanie na końcu... Muzeum figur woskowych..?
Offline
Ja miałem w sobotę wybuch depresji jesiennej, ale mi przeszło. Z wyjątkiem jednej rzeczy.
CHOLERA JASNA ja nie chcę iść sam na imprezę w sobotę Wolałbym już w ogóle, albo na wrzaskopolo jakieś czy cuś... ale nie sam
Offline
Makarou de seur
proponuję słuchać jesienią muzyki Made in Poland
Offline
przeczytałam bardzo uważnie to co napisałaś - By.... i tak sobie myślę, że (przynajmniej dla mnie) to wszystko nie ma związku z porą roku... lubię sobie patrzeć na deszcz za oknem, na nagie drzewa targane wiatrem.... i zdarzało mi się czuć wewnętrzną pustkę, bezsens i głuchą samotność nawet - gdy słońce jebało blaskiem po oczach, kwitły kwiaty i zieleniła się trawa...
a o wpływie zdobywanych przedmiotów na bliskośc z drugim człowiekiem pewnie się nigdy nie przekonam...i nie wiem czy to źle - czy dobrze ( również w kontekście twojej teorii)....
a czemu?
bo raz - nie mam takiej osoby ( poza synem, ale to chyba nie taki układ miałaś na myśli)...
i dwa - cóż, jestem raczej niebogata mówiąc wielce eufemistycznie i ciągle przede mną jest perspektywa ich zdobycia.... komp powoli odmawia posłuszeństwa, stary telewizor pożyczony od sąsiadów, 30-letnie meble na wysoki połysk ... nie wspominając o koniecznym remoncie mieszkania ( w kuchni nie ma ani kanalizacji ani wody, parkiety były lakierowane 30 lat temu, tapety maja lat 20...)
więc ja jestem ciągle na etapie cieszenia się z każdego zdobytego ciężką pracą "drobiazgu"...
pamiętam, jak 3 lata temu cieszyły mnie wymienione na plastikowe okna, i jak tańczyłam wokół przyniesionego ze sklepu LCD-ka...
i jak mi jest smutno - to sobie patrzę na np całkiem nowiutkie rolety i myślę o tych wszystkich fajnych rzeczach , które mnie czekają: koncert Sabatona za 1,5 miesiąca, Tiamatu i Gothministra w lutym.... myślę o płaskim telewizorze, na który w końcu może zarobię, o wymarzonych glanach....
Ech - mam mnóstwo marzeń i planow, nie tylko materialnych rzecz jasna...
jakbym już miała ten telewizor i wodę w kuchni i buty - to może zaczęłabym częściej chodzić do kina?
albo zrobiłabym sobie liposukcję ...
troszkę żartuję i nie całkiem to odpowiedź na Twojego posta,By.... ale zdałam sobie sprawę, że przy moim trybie zycia, możliwościach finansowych itp zupełnie nie grozi mi spełnienie moich materialnych pragnień.... no i cholera - może to i dobrze?
Offline
I to właśnie, Dżo, trzyma cię w pionie. Brak rzeczy, oczekiwanie na coś, zarabianie w jakims celu innym niz utrzymanie się bardzo dyscyplinuje. Wraz z takim, nawet małym bogactwem, kurczy sie lista życzeń. Kazdy ma swoje zabawki, poświęca im czas, izoluje się.. Rozumiem cię, By, doskonale. Wspólne zdobywanie, liczenie czasami jakiegos grosika, by kupic wymarzony sprzęt/kurtkę/buty dla dziecka/inne...zbliżają, daja poczucie wspólnej walki.Kiedy możesz iść sobie kupic co chcesz, nie ma juz tego elementu. Trudno to wyjaśnić, ale jest jakiś moment nasycenia, powyżej którego rzeczy stają sie nieważne. Zarazem wspólna walka o jutro staje sie mniej ważna, bo juz nie trzeba walczyć...wystarczy kupić. Mówi sie że bieda jest zła. Jest. Ale przy okazji mocno mobilizuje do wspólnej walki, a ta zbliża ludzi, tych którzy walczą o to by jutro było lepiej.
ten post to jezykowy koszmar..ale nie chce mi sie go edytować...wybaczcie nieporadnośc sformułowań i powtarzalność tych wszystkich walk i walczeń...
Offline
Drzo, może cię zaskoczę - ale w pewnym sensie zazdroszczę ci tego. Nie braku forsy, bo to nie jest warte zazdrości - ja, mimo stosunkowego "dobrobytu" żyję w ciągłym strachu, że kiedyś może zabraknąć, i to naprawdę nie dla mnie, tylko dla dziecka, ja jestem dorosła i mam rozum, różnie się żyło, ale dość małe dziecko i brak kasy to jest horror, zwłaszcza przy naszym "bezpłatnym" szkolnictwie...
ja ci po prostu zazdroszczę PRAGNIENIA i POTRZEB...
bo ja też mam pragnienia i potrzeby. ale za pieniądze ich nie kupię...
Offline
Dla mnie jesień to najpiękniejsza pora roku. Zawsze dzieje się coś niesamowitego. Wiem, że tym razem też tak będzie NIe ma mowy o żadnej depresji:)
Offline