"Odrażający, brudni i źli" - czyli opowieść o typowej patologicznej rodzinie włoskiej... ale równie dobrze mogłaby być polska. Jak film wszedł na ekrany, wzbudził protesty, bo widocznie ktoś tam nie mógł się pogodzić z faktem, że obok niego żyja ludzie, dla których prostytucja, kazirodztwo i przemoc domowa to codzienność.
Przed chwilą dałem ten post do innego tematu przez pomyłkie
Offline
Czerwony Smok wg powieści Higginsa. Rewelacyjne role Hopkinsa, Nortona i Fiennesa. Fiennes w roli Dolarhyde`a dal z siebie wszystko, ale nie byl w stanie niestety oddać tej postaci. Norton jako Graham jest odpowiednio smętny. Ale oczywiście i tak wszystkim niepodzielnie rządzi Hopkins
Offline
"Bunkier" - thriller opowiadający o czwórce nastolatków z elitarnej szkoły, którym nie chce się jechać na wycieczkę krajoznawczą, więc zamykają się w bunkrze na dwa dni, gdzie mają zamiar przeimprezować ten czas. Niestety nie wracają. Po kilkunastu dniach pojawia się jedyna ocalała dziewczyna, która jest wychudzona, odwodniona i nie pamięta, co się z nimi stało ani gdzie jest reszta. Przypomina sobie tylko, że bunkier pokazał im zakochany w niej przyjaciel ze szkoły... Świetny film, trzyma w napięciu, a jego zakończenie naprawdę zaskakuje!
Offline
Fiennes`a ciąg dalszy. Pająk w reżyserii Cronenberga. Skrajnie dołująca opowieść o niepełnosprawnym umyslowo człowieku zakochanym w dziwce. Sepiowo-zielonkawa aura filmu, brzydcy ludzie, rozpaczliwy brak emocji i nadziei. Cronenberg to ten od Nagiego Lunchu, Videodromu i innych nietypowych filmów z pogranicza horroru, thrillera i majaków szaleńca. Film jest niemiłosiernie statyczny, aż boli przy jego ogladaniu. Dla wytrwałych poszukiwaczy mrocznych emocji.
Offline
Ja zapodam mix, niekoniecznie mroczny Z komedii zdecydowanie Monty Python w wersji dowolnej, paradoksalnie Rollo i Wanda najmniej. Z filmów o miłości niekonwencjonalnej - "Pan i Pani Smith" Z lekkich horrorów różnie i dlaczego właśnie "Blade" Allleż Snipes tam wygląda...mmmm... mniam Z wagi ciężkiej - tzw. "japończyki" z naciskiem na "Dark Water" i "Shutter", w podobny sposób "Rec". No i nieśmiertelni: Jones i Matrix
Offline
W sumie niewiele bywam. Ale to się zmienia Powoli. A jeśli pytasz o muzykę profilowaną, to przyznam, że dla mnie za ciężka. Max mojej percepcji stanowi Rammstein. Już się kajam
Offline
Wierzę. Aczkolwiek, jak wspomniałam w powitaniu, chyba nie bardzo czułabym się w takim miejscu, zwłaszcza, że "nie bywam" i raczej nie mogłabym liczyć na spotkanie znajomych. Ale następnym razem - kto wie?
Offline
o, matko, a ja taka nieuczesana!.. przykro mi, w sobotę nie mogę, dorabiam jako opiekunka do dziecka, żeby dorośli mogli się bawić
Offline
"Ostatni brzeg". Obie wersje - i ta z Gregory Peckiem z 1959 i remake z 2000 roku. Opowiada o świecie dosłownie postapokaliptycznym. Rzecz dzieje się kilka miesięcy po wojnie atomowej, w Australii, która jest ostatnim na świecie miejscem, gdzie jeszcze żyją ludzie. Głównym bohaterem jest kapitam amerykańskiego okrętu podwodnego, który dostaje rozkaz wypłynięcia na północną półkulę, ponieważ dotarł stamtąd sygnał nadany przez urządzenie, a więc istnieje szansa na to, że ludzie jednak przeżyli. Kapitan przeżywa też swoją wielką miłość z...
A właciwie - po co ja gadam o fabule? Ona jest tylko dodatkiem. Prawdziwa siła tego filmu polega właśnie na ukazaniu świata po zagładzie, którego wszyscy ocaleli mieszkańcy wiedzą, że wyrok na nich jest tylko odroczony. Ale przecież wiatry w końcu przyniosą pył radioaktywny i do nich... Ani w orygnale, ani w remake'u nie zobaczymy ŻADNYCH walk, scen zniszczeń czy ludzi, którzy opowiadają o tym, co przeżyli na wojnie. Widzimy natomiast ludzi, którzy hccą przeżyć te dni, które im jeszcze zostały, wziąć z tego jak najwięcej i godnie odejść.
Z cała pewnością jest to na swój sposób najsmutniejszy film jaki widziałem. Widz czuje się dokładnie jak bohaterowie - na początku nie dociera do niego, że to już koniec, ale potem, jak ludzie zaczynają mówić sobie "No dobra, kończmy z tym", to zdaje sobie sprawę, że za chwilę bohaterowie filmu naprawdę umrą, a po nich już nic i nikogo nie będzie... Nie znam nikogo, kto po obejrzeniu tego filmu przez następne, powiedzmy pół godziny, był w stanie się usmiechnąć.
Offline