Pin, jeśli trójka jest chała nad chałami to pewnie dlatego, że brała przykład z dwójki Innymi słowy też chała
Offline
Niekoniecznie. Czytałem recenzje dwójki na forach i jest oceniana nie najgorzej. Ale wiesz jak to jest - opinie sa zindywidualizowane. Poza tym ST3 jest robione na poły amatorsko z mega niskim budzetem, i to niestety widać. Jedynka była superprodukcją i tam nie poskąpiono niczego.
Offline
Makarou de seur
nie polecam spamu
Offline
Nie polecam "Wiedźmina". Tak mi się przypomniało, bo rysuje dla nas koleś, który do dzisiaj przechwala się, że zrobił dla filmu efekt wystających źdźbeł trawy między palcami smoka. Nawet ma taką ksywę w dziale fotoedycji. Ja wiem, że "źdźbła trawy między palcami smoka" to idiotyczna i przydługa ksywa, ale on o tym mówi za każdym razem, jak u nas jest lub dzwoni.
Offline
Jesteśmy w wątku o filmie, więc oczywiście chodzi o film Serial zresztą też
Offline
jak byłem na tym gniocie w kinie (i najlepszym zdarza się) był gość, co tak pomstował na film, że mało obsługa go nie wyniosła. Typ był o kulach, zdaje się miał nogę w gipsie, i wydzierał się na całe kino, żeby mu pieniądze oddali, wymachując przy tym niezwykle malowniczo, rzeczonymi kulami
Offline
A ja byłem zajęty przekonywaniem jakiegos dzieciaka, że książka jest świetna i warto ją przeczytać.
Ale za to znam gościa, który robił źdźbła trawy między palcami smoka. Proszę, jaki zaszczyt mnie kopnął
Offline
Dwa filmy:
Brink (Spirala zła)
(Dark Places)Mroczne Miejsca
Są to kioskowe filmiszcza wydawane przez wytwórnię Carisma - specjalizującą się w horrorach klasy od B do Y. Oba filmy sa na jednej płycie DVD, razem maja troche ponad 2 godziny. O ile Brink to klasyczna opowieśc o nawiedzonym domu, zlepek wszystkich chwytów jakie znacie, to Dark Places jest filmem zrobionym we wkurwiającej, quasi narkotycznej manierze ponakładanych na siebie i niewyraźnych obrazów. Historia DP tyczy sie dziwki, która zabiła zbyt nachalnego klienta i nie majac sie gdzie schronić, udaje sie do niejakiego Fat Mana, właściciela budy w której wszyscy chleją, ćpają i sie sekszą. Oczywiście co jakiś czas ktoś z wesołego towarzystwa znika nagle. Klasyczny gore z pretensjami do bycia ambitnym filmem. Oba zresztą to produkcje niezależne, i to niestety widac gołym okiem. Aktorstwo jest ponizej wszelkiej krytyki, mysle że my po piwie zagralibyśmy lepiej.
Brink da się obejrzeć - to historyjka o odtworzonej maszynie samego T.Edisona, który rzekomo przed smiercią zbudował przyrząd do komunikacji ze zmarłymi. Po latach wpadaja jego plany w ręce nadmiernie ambitnej studentki o mrocznym usposobieniu - namawia znajomych do budowy urządzenia i urządza eksperyment w opuszczonym domu za miastem. Zapomniała tylko dodać, ze w owym domu 20 lat wcześniej doszlo do masowego morderstwa...
Resztę mozecie sobie dospiewać.
Omijajcie DP szerokim łukiem, a Brink wrzućcie do DVD tylko w razie skrajnej nudy !!!
Offline
Nie polecam filmu "Idioci" Larsa von Triera, jakoś nawet nie mogę wskazać jednego powodu, bo wszystko mnie tam denerwowało. Inny jego film "Przełamując fale" uratowała genialna Emily Watson, ale ogólnie nie mogę się przekonać do manifestu Dogmy 95.
Offline
mnie też nie rusza - czy film jest czy nie "Dogmowy".... " Przełamując fale " jest po prostu piękną historią miłosną pięknie opowiedzianą ...z romantycznym wątkiem kobiety czekającej na powrót swojego mężczyzny ... nieco mistyczną i patetyczną opowieścią o potędze miłości przekraczającej wszelkie tabu... plus cudowne foty krajobrazów surowej nadmorsko-skalistej przyrody... i brudno-realistyczne czasem nieco gwałtowne zdjęcia z platformy wiertniczej... plus żarliwa wiara, surowe zasady i okrucieństwo...
tego nie spieprzy ani filmowanie kamerą " z ręki" ani inne dogmowe dziwadła ...
a "Idioci" to nieco kontrowersyjna opowieść o grupie ludzi, która udaje nienormalnych... i tyle...
widać różnicę - prawda?
Offline
Niedługo miną dwa lata od momentu, kiedy dałem się namówić na wyjście na „Źródło” (The Fountain” z 2006, nie mylić z „Jungfrukällan” z 1960). Polecano mi to jako film bardzo ciekawy, wzruszający i wartościowy. Cóż poszedłem.
Żeby było jasne: dla mnie film, na który idę do kina, musi spełniać jedno z dwóch wymagań. Albo musi mieć w sobie ten szczególny rodzaj magii, który pozwala mi zapomnieć o całym świecie i na chwilę przenieść się myślami zupełnie gdzieś indziej i stać się kimś innym, albo musi rozbawić mnie do łez jako typowa komedia, lub film tak głupi, że aż śmieszny. Tymczasem natrafiłem na film, który nie miał nawet fabuły, a nie był na tyle głupi, żeby mnie rozbawić. Za to beza wahania mogę go określić mianem nudnego. Jego myśl przewodnia stała się jasna i oczywista po pierwszym kwadransie. Przez pozostały czas zastanawiałem się, kiedy wreszcie skończy się, że tak powiem, część wstępna filmu. Niestety, film przez cały czas sprawia wrażenie początku jakiejś większej historii, jednak kiedy jest szansa na to, że wreszcie zacznie się coś dziać, to nagle pojawiają się litery końcowe. W dodatku przez następną godzinę masowałem kark, bo film ku mojej rozpaczy wyświetlany był wyłącznie w kinach studyjnych, ekran znajdował się jakieś 45 st. nad moja głową i od ciągłego patrzenia w górę rozbolała mnie szyja. A dzisiaj przypadkiem zobaczyłem osobę, która mnie namówiła na ten film, więc zdecydowałem się o nim napisać.
Ogólna ocena 2/10. Z czego minus jeden punkt za ból szyi.
Ostatnio edytowany przez Viljar (2009-02-15 20:57:30)
Offline