Mnie też nie interesuje ani ten portal, ani sama nekrofilia, jednak w pełni ich akceptuję. Każdy ma jakieś zainteresowania i skoro nic złego nie robią, to czemu traktować ich inaczej?
Z resztą Dunkel ma rację, też sobie ich wyobrażałam jako mrok, szatan i w ogóle.. a okazuje się, że wyglądają całkiem zwyczajnie Prawdopodobnie mieszańcy tej wsi powiedzieliby tak na każdego z użyszkodników AG
Offline
Hehe, no nie wiem. Musze powiedzieć, że ten ich karawan wywołał niezłe zbiegowisko na Castle Party na którym ogólnie dużo jest dziwnych rzeczy.
Czy nic złego nie robią? Pytanie jest o to po co jest ta strona- jest to kwestia dyskusyjna. Ale wszyscy się zgodzimy że nekrofilia jest złem, gdyż wątpię czy ktoś chciałby być po śmierci posuwany przez nekrofila Więc jeśli na stronie są wzmianki o tym że seks ze zwłokami to spoko hobby to jest to złe. Jeśli ma rzeczywiście funkcje informacyjną, albo liryczno - poetycką jak w tekstach Cannibal Corpse to spoko.
Offline
aż chciałoby się napisać: "przezorny-skremowany-[nier..] eee..tzn. przez-nekrofila-nie-obmacywany" XD
Offline
A jak nekrofil będzie miał fantazję i zwinie urnę a następnie wsypie nas do pieprzniczki będzie nami potrawy doprawiał?
Offline
w niektórych kulturach spożycie ciała zmarłego bliskiego jest równoważne z wyrażeniem szacunku.. więc to już inna ranga niż pośmiertne macanki XD [? ] zresztą historie z przypadkowym użyciem prochów jako przyprawy do zupy też miały podobno miejsce, a któryś z rolling stones'ów [Keith Richards?] palił lub wciągał prochy swego taty
Ostatnio edytowany przez Eufrosis (2008-11-26 18:11:57)
Offline
Keith Richards to prochy wciągał i wciąga. Może na jakimś tripie mu się popieprzyło po prostu i wciągnął co nie trzeba
Offline
piggyinthemirror napisał:
uważam że spanie w trumnach to przegięcie. ogłaszanie śmierci za życia też. bo czy naprawdę zyjemy tylko po to by umrzeć?
to czemu czesto marudzisz o smierci i o starosci ? hipokryzja?
ps. wzbudzic zdziwienie wsrod swoich na castle to dopiero cos. Wydaje mi sie ze tam juz wszystko bylo
Offline
Makarou de seur
ja tylko się zastanawiam Karola nad śmiercią i sensem życia. to chyba normalne.
Offline
zastanawianie sie swoja droga, ale pisanie ze jest sie starym w wieku 22lat to marudzenie. Trzymaj sie jednego ,nie wypowiadaj moralow o smierci za zycia skoro sam w ten sposob umierasz.
Ostatnio edytowany przez Karola69 (2008-11-26 18:29:14)
Offline
Makarou de seur
wiem, jestem marudą, jedna z wielu moich wad. jestem młody.
Offline
Karola69 napisał:
piggyinthemirror napisał:
uważam że spanie w trumnach to przegięcie. ogłaszanie śmierci za życia też. bo czy naprawdę zyjemy tylko po to by umrzeć?
to czemu czesto marudzisz o smierci i o starosci ? hipokryzja?
ps. wzbudzic zdziwienie wsrod swoich na castle to dopiero cos. Wydaje mi sie ze tam juz wszystko bylo
Niby tak, ale karawan i trumna otwarta na środku miasteczka robiły wrażenie, nawet jeśli miasto w tych dniach pełne jest ludzi o specyficznym wyglądzie
Offline
Skrytojebca
Sierra napisał:
Aż dziw, że świętojebliwi mieszkańcy nie palili ich jeszcze na stosie...
W "Toy Wars" Ziemiański napisał, że kiedy populacja jakiejś dziury spada poniżej iluś tam mieszkańców, to robią się oni automatycznie nietolerancyjni i agresywni. I coś w tym jest. Choć też należałoby zadać sobie pytanie, czy większa "tolerancja" w miastach nie wynika z tego, że obrońcy moralności są silni w kupie (w stosunku do obrońców moralności to bardzo adekwatne określenie, jako że mają kupę zamiast mózgów) takich jak oni, ale w przypadkowej grupie, w której może znaleźć się ktoś, kto stanie w obronie ofiary "prawdziwych Polaków i dobrych katolików" czy innych tego typu ludzi, nie są już tacy odważni. Bo a nóż widelec ktoś zadzwoni na policję? Zresztą policja i systemy monitoringu generalnie odstraszają obrońców moralności. No bo co taki moherowy biedak ma zrobić, jeśli za zaatakowanie "satanisty" będzie odpowiadał tak samo, jak za zaatakowanie każdego innego człowieka? A w miejskiej, anonimowej masie nie może być pewien tego, że cokolwiek by się nie stało, to jedynymi świadkami będą jego ziomale podzielający jego poglądy i popierający jego postępowanie. Co gorsza: może paść ofiarą systemu monitoringu, czyli "inwigilacji rodem z Orwella", i wtedy zeznania jego ziomali będą gówno warte.
Offline
Nie, Tibbets. To jest związane z tym, że w małych grupach są silniejsze więzi społeczne. Taka parka grozi rozerwaniem tych więzi.
Na tej samej zasadzie zwierzęta pozbywają się ze stada osobników nieprzestrezgających hierarchii czy zwyczajów. W małym stadzie taka odmienność zagraża istnieniu stada; przy dużej liczbie osobników to nie ma znaczenia.
Offline
Skrytojebca
Viljar napisał:
Nie, Tibbets. To jest związane z tym, że w małych grupach są silniejsze więzi społeczne. Taka parka grozi rozerwaniem tych więzi.
Taaa, kurwa, jasne. Zostawienie tych ludzi w spokoju groziłoby rozerwaniem więzi społecznych. Możesz mi wytłumaczyć jak Ty to sobie wyobrażasz?
Offline
Miałem nie odpowiadać na posty zawierające bluzgi zamiast argumentów, ale co mi tam.
To działa tak: kiedyś w Gdyni odbyła się impreza elektro w klubie, który mormalnie jest zajęty przez miłośników reagge. Bodajże czwórka tychże miłośników pojawiła się w dzień imprezy, bo o niej nie wiedziała. Nie poszli sobie, no bo niby dlaczego. Przez cały czas musieli wysłuchiwać bluzgów i idiotycznych komentarzy dotyczących ich strojów i muzyki, jakiej słuchali, bo nie mogąc znieść elektro, puścili sobie własną. Zebranym mrhokom ci ludzie bradzo przeszkadzali. Dlaczego? Na łamach golfika pytałem o to ludzi, którzy też tam byli, a odpowiedzi brzmiały: "A po cholerę oni tam przyszli? Czego szukali? Wkurwia mnie walenie w bębny". W opisywanym w artykule przypadku pewnie odpowiedzi byłyby podobne.
Jeśli ci ludzie pojawili się w miejscowości, gdzie istnieją okreslone sposoby mówienia o zmarłych, a sami, z punktu widzenia mieszkańców, robią z tego cyrk, to nie powinni spodziewać się szybkiej akceptacji. Nie wiemy tez, jak ci ludzie dali się poznać. Może zamiast po prostu żyć w przyjaźni z miejscowymi zaczęli się burzyć? Wtedy powód do niechęci nie jest potrzebny.
Innymi słowy - mniejszości drażnią; bez konkretnej przyczyny
Aha, i proszę mnie nie posądzać o to, że uważam, że ci ludzie powinni sie wynieść albo zmienić. To jak żyją to ich sprawa tak długo, jak długo nic nie niszczą, nikogo nie biją ani nie obrażają (chyba że posądzenia o nekrofilię są prawdziwe; wtedy należałoby już zastanowić się, czy coś z nimi nie teges). Ja tylko podaję przykład, jak działa społeczność małej miejscowości.
Ostatnio edytowany przez Viljar (2008-11-27 10:02:12)
Offline
mniejszości drażnią z przyczyną. są mniejszością. są inni. i to nawet nie chodzi o to, że zagrażają, raczej o kwestię "Jakim prawem?? U nas ma być po naszemu". Dlaczego? "Bo tak!!". i tyle.
Offline
Niestety kiedy mniejszośc staje się nawet tylko chwilowo większością, zaczyna w ten sam sposób traktowac inne mniejszości.
Offline
Patrick Bateman
Vil, ale ja dalej nie widzę, w jaki sposób prowadzi to do rozerwania więzi społecznych. Właściwie, należy zadać pytanie, czy jest co zrywać, czy ta więź występuje?
Offline
Diabeł Wcielony
Viljar napisał:
Miałem nie odpowiadać na posty zawierające bluzgi zamiast argumentów, ale co mi tam.
To działa tak: kiedyś w Gdyni odbyła się impreza elektro w klubie, który mormalnie jest zajęty przez miłośników reagge. Bodajże czwórka tychże miłośników pojawiła się w dzień imprezy, bo o niej nie wiedziała. Nie poszli sobie, no bo niby dlaczego. Przez cały czas musieli wysłuchiwać bluzgów i idiotycznych komentarzy dotyczących ich strojów i muzyki, jakiej słuchali, bo nie mogąc znieść elektro, puścili sobie własną. Zebranym mrhokom ci ludzie bradzo przeszkadzali. Dlaczego? Na łamach golfika pytałem o to ludzi, którzy też tam byli, a odpowiedzi brzmiały: "A po cholerę oni tam przyszli? Czego szukali? Wkurwia mnie walenie w bębny". W opisywanym w artykule przypadku pewnie odpowiedzi byłyby podobne.
Jeśli ci ludzie pojawili się w miejscowości, gdzie istnieją okreslone sposoby mówienia o zmarłych, a sami, z punktu widzenia mieszkańców, robią z tego cyrk, to nie powinni spodziewać się szybkiej akceptacji. Nie wiemy tez, jak ci ludzie dali się poznać. Może zamiast po prostu żyć w przyjaźni z miejscowymi zaczęli się burzyć? Wtedy powód do niechęci nie jest potrzebny.
Innymi słowy - mniejszości drażnią; bez konkretnej przyczyny
Aha, i proszę mnie nie posądzać o to, że uważam, że ci ludzie powinni sie wynieść albo zmienić. To jak żyją to ich sprawa tak długo, jak długo nic nie niszczą, nikogo nie biją ani nie obrażają (chyba że posądzenia o nekrofilię są prawdziwe; wtedy należałoby już zastanowić się, czy coś z nimi nie teges). Ja tylko podaję przykład, jak działa społeczność małej miejscowości.
Chyba wiem o jakiej imprezie mowa.
Wg mnie nawet gdyby nie mieli takich zainteresowań jak nekrofilia, to i tak lokalna społeczność delikatnie mówiąc nie przepadałaby za nimi. Wystarczy, że bawią się w czasie halloween, czytają książki o śmierci itp. Nie wiadomo też czy ewentualne burzenie się nie było skutkiem pierwszego negatywnego wrażenia mieszkańców, na zasadzie oni ubierają sie inaczej niż my, jeżdżą karawanem, więc od razu 'na wejściu' możemy ich nie lubić.
Jeszcze jedno. Wiadomo, że ludzie bywają często nieufni, ale w tym przypadku lokalni a priori mogli załozyć, że nowi są inni, źli i nawet w przyszłości na pewno nie zmienia nastawienia, nie polubią ich, nie wiadomo nawet, czy będą tolerować ich obecność. A o nekrofilii pewnie nie usłyszeli od nowych na dzień dobry.
Poza tym, mimo wszystko, co innego impreza w klubie, który może nie dać możliwości schowania się w jakimś kącie i odseparowania się od większości, a co innego mieszkanie w jakiejś dziurze, szczególnie na uboczu, gdzie można nie widzieć się całymi dniami z tzw. normalnymi sąsiadami (oczywiście przy założeniu nie epatowania w nadmierny do przesady sposób swoja innością).
Ostatnio edytowany przez Dunkelheitsmann (2008-11-27 10:52:16)
Offline
Właśnie w tym rzecz - jeśli w miejscowości istnieje pewien ustalony porządek, ludzie przestrzegają pewnych wartości, to tego typu ludzi postrzegaja jako zagrożenie dla dotychczasowego porządku.
Zagrożenie więzi? Np. podejrzenie, ze nowi swoimi pogladami zarażą część mieszkańców, zwłaszca młodych, a ci porzuca dotychczasowe zasady, a tym samym zbutnuja sie przeciw społecznosci.
W ostatnim zdaniu ostatniego posta Dunkiel trafił w sedno - jeśli ktoś za bardzo okazuje odmienność, ma przerąbane. Jeśli robi to w spoób umiarkowany i nie walący po oczach, z czasem będzie akceptowany
Offline
Patrick Bateman
Viljar napisał:
Właśnie w tym rzecz - jeśli w miejscowości istnieje pewien ustalony porządek, ludzie przestrzegają pewnych wartości, to tego typu ludzi postrzegają jako zagrożenie dla dotychczasowego porządku.
Zagrożenie więzi? Np. podejrzenie, ze nowi swoimi poglądami zarażą część mieszkańców, zwłaszcza młodych, a ci porzuca dotychczasowe zasady, a tym samym zbuntują się przeciw społeczności.
Np. przykład z filmu "Czekolada" z Juliette Binoche i Johnnym Deppem (Deepem )?
Ostatnio edytowany przez Sinisterr_a.k.a._Icarus (2008-11-27 11:01:41)
Offline