Królowa jest tylko jedna
Ja bardzo lubię, zarówno na panach, jak i na paniach. Sama także takowe posiadam. Oczywiście, nie wszystkim taki styl pasuje. Garniak musi ładnie leżeć na delikwencie, ów delikwent musi się także w tem stroju dobrze czuć. Inaczej się wygląda jak cieć w Boże Ciało .
Offline
A ja lubię garnitury, marynarki. Moim ideałem pod tym względem jest imydż Reevesa w pierwszym Matrixie. Daokładnie taki, wąski i dopasowany, czarny garnitur. Nie lubie gangow wizytowych, oficjalnych. Natomiast nie mam okazji zakładac na siebie takowych, zatem i nie posiadam innego niz oficjalny...
Offline
W tym problem - gdybym miał kupić dopasowany gajer, to musiałby być szyty na miarę, bo w żadnym sklepie nie dostanę. Jak nogawki od spodni są dobre na długość, to mógłbym włożyć koszyk z pinkikiem. Jak na szerokość są dobre, to wyglądają jak bermudy.
Jak to się dzieje, że z jeansami takich problemów nie mam? Ach, fakt, kupuję z dodatkiem lycry
Offline
Królowa jest tylko jedna
Salony firmowe renomowanych producentów zazwyczaj oferują poprawki krawieckie na miejscu.
Offline
Przypuszczam, że gdybym chciał kupić gajer w salonie renomowanego producenta, to by mi pensja poszła. Na szczęście tylko hipotetyzuję, bo potrzeby posiadania gajera nie posiadam.
A jeśli trafia się okazja, to lepiej wyglądam w ciuchach czystych i codziennych niż w gajerze z powodu, który podałem wcześniej Styl "luzaka" jest znacznie lepszy niż "dobrze ubranego menela"
Ostatnio edytowany przez Viljar (2008-11-20 12:38:24)
Offline
Królowa jest tylko jedna
Ja uważam, że lepiej mieć jeden gajer, ale porządny, dopasowany, dobrej marki - taki, w którem naprawdę elegancko wyglądamy, niż pińcet wyglądających jak wyciągnięte ze śmietnika. Porównanie jest nieprzypadkowe: jeden z moich profesorów, człek skądinąd zamożny, gustował w marynarkach lnianych, które się bardzo łatwo mięły i wyglądały właśnie jak wyciągnięte z kosza na odpady.
Offline
Zgadza się, dlatego nie kupuję ubrań w "ciuchach" Ale nie zmienia to faktu, że nawet w samej marynarce wyglądam masakrycznie. Z tego powodu zrezygnowałem z tego elementu stroju.
W tej sytuacji trzeba ubierać się tak, żeby pasowało na każdą okazję, o! Nie mówię oczywiście o wycieczkach po lesie, ale np. praca/wizyta u przyjaciela/impreza/pięciogwiazdkowa restauracja
Offline
Skrytojebca
Viljar napisał:
W tej sytuacji trzeba ubierać się tak, żeby pasowało na każdą okazję, o! Nie mówię oczywiście o wycieczkach po lesie, ale np. praca/wizyta u przyjaciela/impreza/pięciogwiazdkowa restauracja
Podczas wizyt u przyjaciół lub imprez mam na sobie to samo, co podczas wycieczek do lasu. Podczas praktyk w poważnym, rządowym instytucie naukowym ubierałem się tak samo (tzn. od drugiego dnia. Pierwszego dnia założyłem krawat i na wstępie dostałem ochrzan, że nie wyglądam jak człowiek). Do pięciogwiazdkowych restauracji z założenia nie chodzę, bo nie jestem w stanie w ich menu znaleźć nic dla siebie. Już nawet McDonald's ma lepsze żarcie.
Offline
Mi z charakteru pracy parę razy do roku się zdarza. Zasada jest taka, że trzeba zamiawiać danie niezbyt drogie, o najkrótszej nazwie i za nic na świecie nie francuskiej. Wtedy na pewno trafisz na coś jadalnego i pożywnego zarazem.
Offline
Skrytojebca
Viljar napisał:
Wtedy na pewno trafisz na coś jadalnego i pożywnego zarazem.
Pod warunkiem, że nie jesteś wege. Ja już się nauczyłem, że w tzw. "dobrych" restauracjach zaczynam lekturę menu od działu "dodatki". Choć czasem i tam nie udaje mi się nic znaleźć. I im "lepsza" restauracja, tym częściej mam ten problem.
Offline
hmmm, ciężko mi się zgodzić z Tibbem, porządna restauracja powinna serwować tylko porządne potrawy (pięciogwiazdkowe z założenia powinny takie podawać, choć z tym jest różnie, ceny za prawie na pewno będą mieli pięciogwiazdkowe)
Offline
Gekon, a potrawy wegetarańskie nie mogą byc pięciogwiazdkowe? To nawet w 4 gwiazdkowej restauracji z hotelu Senator w Dźwirzynie pod Kołobrzegiem mieli takowe.
Offline
oczywiście, ze mogą np jajecznica ze szczypiorkiem i truflami, kwestia przyrządzenia
ale nie mogę się zgodzić z jego hasłem, że w (tfu, tfu) McDonaldzie maja lepsze jedzenie, dla mnie, jako smakosza i wielbiciela kuchni wszelakiej (co zresztą widać) to obraza z rzędu tych, za które wyzywa się na pojedynek
Offline
mi podeszła kanapka krewetkowa oraz McBeef (kanapka z wołowiną, w Polsce tego nie było, jadłem to wieki temu w Vaterlandzie)
nie uciekam przed jedzeniem tzw śmieciowym, a i kaszaneczkę smażoną z cebulką lubię, kwestia podania, no i aktualnego zapotrzebowania na jakiś smak
Offline
Vanessa napisał:
Gumowe bułki po drugiej w nocy też wchodzą całkiem rześko Za to nie lubię jedzenia z KFC ,mam wrażenie ,że kurczaki tam śmierdzą.
śmierdzą, zwłaszcza jak się siedzi w pełnym przedziale pociągu do Grajewa i wszyscy się dziwnie patrzą
Offline
a najlepsze ze śmierdzących rzeczy jest serek, taki, co by się rozpływał, cuchnął niesamowicie, ale ten smak <rozpływa się na wspomnienie co poniektórych>
Offline
Vanessa napisał:
Gumowe bułki po drugiej w nocy też wchodzą całkiem rześko Za to nie lubię jedzenia z KFC ,mam wrażenie ,że kurczaki tam śmierdzą.
o takiej porze najlepiej wchodzą zapiekanki z oscypkiem...mniam
Offline
hmm, przypomina mi się scena z filmu "Anioł w Krakowie" gdzie towarzystwo balangowe schodzi się na kiełbaski z grilla w nocy i nad świtem
Offline
witam po kilkudniowej przerwie kolejka dla kazdego
co do tematu to ;
na trening mam tshirt i spodnie dresowe
w domu biegam w dresach
w pracy w kitlu
na piwko - pol elegancko pol sportowo np bluzeczka z pierdolkami, dodatki i dzinsy
do teatru - elegancko ale klasycznie bez krzykliwych kolorow czyli marynarka, spodnie w kant i np gorset
na impreze - lubie gorsety ale ostatnio biegam w tunice z szerokim pasem zamszowych szpilach i czarnych waskich spodniach
teraz przymierzam sie do kupienia czarnego skorzanego gorsetu i do tego czarne skorzane biodrowki ( tylko czekam az bardziej schudne bo boczki do tego nie sa wskazane )
do urzadow - tylko garsonka pod krawatem
na wesela i inne powazniejsze imorezki - sukienka wieczorowa
ostatnio preferowane barwy: czerwien, niebieski, zolc, biel i czern
Offline
Gekon napisał:
hmm, przypomina mi się scena z filmu "Anioł w Krakowie" gdzie towarzystwo balangowe schodzi się na kiełbaski z grilla w nocy i nad świtem
tak tak - pod Hala Targową te kiełbaski sprzedawane są praktycznie do świtu... a że - jak podkreślałam wielokrotnie - Kraków jest mały - na kiełbaski można skoczyć nocą i zawsze jest blisko.
a mi jeszcze bliżej jest do tych zapiekanek - na Kazimierzu, na Placu Zydowskim w tzw okrąglaku do 4 rano wszystkie mozliwe rodzaje - ale te z oscypkiem... o matko ...
Offline
Królowa jest tylko jedna
drzoanna napisał:
a mi jeszcze bliżej jest do tych zapiekanek - na Kazimierzu, na Placu Zydowskim w tzw okrąglaku do 4
Ekumeniczne?
Offline
Skrytojebczyni
Bytheway napisał:
mięsko wyjątkowo dobrze podkreśla smak dań wege.
Siostra, dokładnie. Zwłaszcza wędzony łosoś i surowa wołowinka
A ja juz się przyzwyczaiłam, że do eleganckich restauracji, jak mnie najdzie, będę chodzić sama. W tej sprawie zawarliśmy z Maużonem kompromis.
Offline