
najbardziej pamietny byl ten ktory sie nie odbyl w Kłodzku. Mialysmy z kumpela tyle wypadkow ze ciezko zliczyc. Zdecydowanie za duzo jak na 2dni.

Offline
Królowa jest tylko jedna
Dla mnie ostatnim najpiękniejszym koncertem był Deine Lakaien w Bolkowie. Cudowne, wręcz kathartyczne przeżycie! Dobór utworów genialny! Przy "Vivre" łezka potoczyła mi się po policzku - nie jedna zresztą, po "Overpaid" mogłam już umrzeć! Dodam, że miałam świetny widok, ponieważ przez większą część koncertu siedziałam mojemu uczynnemu koledze "na barana". Ten koncert był tak nieziemski, że mi, osobie zawsze tak gadatliwej i wyszczekanej, brakuje słów, żeby to opisać.
W ogóle bieżący rok obrodził we wspaniałe koncerty. Królowa widziała w tym roku już dwa razy The Cure, FotN, XIII.Stoleti (też dwa razy) oraz, last, but not least, DL.
Offline
Vanessa napisał:
Noo,Kłodzko wysuwa się na prowadzenie w tym roku
)))
Koncert Samaela mnie zachwycił ,zwłaszcza taki wokal w tak małym człowieczku)))
Gothminister ,którzy prywatnie nic z gwiazd w sobie nie mają , ich bezpośredniość ,radość życia i zwyczajność poza
Samael to jest koncertowy dynamit- polecam - za 10 dni będę się rozkoszował tymi dźwiękami na jubileuszu Vadera.
A co do Gothminister- mam zdanie odmienne- widziałem ich raz i rozumiem że nie robią tego co robią na poważnie... ale muzyka da mnie po prostu nudna...
Ostatnio rozwaliło mnie na CP- DIE KRUPPS- odlot!
Offline
Siamese Twin
Niezapomniane koncerty to na pewno Diorama i Faderhead w kwietniu br. w Warszawie. To było coś. Wcześniej się tak nie bawiłam na żadnym koncercie. Ale teraz na prowadzenie wysuwa się Deine Lakaien z Bolkowa....ech. Pierwszy raz w życiu ryczałam na koncercie (Scarlett nie ty jedna ) tylko, że ja przy "Return" i przy "Where you are". Ale u mnie to nie były łezki...I powiem jedno - każdą kasę dam, by ich jeszcze raz zobaczyć.
Zresztą cały tegoroczny Bolków był jakimś dziwnym snem, ale takim pozytywnym snem. Wróciłam do domu i ciężko było mi wrócić do rzeczywistości. Chcę powtórki!!!
Ostatnio edytowany przez arachna (2008-08-21 21:30:07)
Offline
Ja mam nadzieję, że mój koncert życia się jeszcze nie wydarzył
Z tych, które widziałam ostatnio to chyba jednak FotN. Może, dlatego, że w końcu, po dobrych kilkunastu latach…oczywiście, że kiedy, dawno temu, namiętnie ich słuchałam nie mogliśmy nawet marzyć o koncercie u nas (o wyjeździe gdzieś też prawie nie)…i nawet jadąc na koncert nie za bardzo w to wierzyłam (po odwołanym pierwszym terminie) a jednak stałam tam i słuchałam Last exit for the lost ...
Offline
Makarou de seur
Scarlett gdzie byłaś na The Cure? Ja byłem niestety tylko w Spodku Katowickim;)
Offline
Królowa jest tylko jedna
piggyinthemirror napisał:
Scarlett gdzie byłaś na The Cure? Ja byłem niestety tylko w Spodku Katowickim;)
Byłam zarówno w Warszawie, jak i w Katowicach. Przez chwilę wpadła mi do głowy obłąkańcza myśl, żeby jechać jeszcze do Pragi, ale niestety urlopu mi zabrakło.
Ostatnio edytowany przez Scarlett (2008-08-26 09:59:51)
Offline
Patrick Bateman
A ja miałem bilet na The Cure do Wa-wy, miałem go zamiar oddać komuś jako prezent urodzinowy. Ostatecznie wyszło na to, że był to prezent pożegnalny (!) Mogła mi chociaż w liście streścić, jak koncert wyglądał
Offline
Makarou de seur
co będę opowiadać, sami zobaczcie:
http://pl.youtube.com/watch?v=bJro4XiqM … re=related
Offline
@Sin, ja z kolei miałem dwa bilety na Kraftwerk i je niedawno sprzedałem Też liczę na streszczenie kolegi
Offline
Królowa jest tylko jedna
KRAAAAAFTWERK!!!!!
Czy ktoś z was, moi mili parafianie, wybiera się na któryś z ichniejszych koncertów w Grodzie Kraka?
Offline
Ja na wielu koncertów w moim życiu jeszcze nie przeżyłam, ale jeszczem młoda i wszystko przede mną
Z tego, co pamiętam, to najlepszym koncertem, na jakim byłam, okazał się koncert Huntera przy poznańskiej Polibudzie. Wstęp jedynie z legitymacją studencką, ale udało mi się dostać Pamiętam, że była koszmarna burza, wszyscy chowali się pod drzewami a jedynie ja i Pixie skakałyśmy w deszczu.. Dopiero po czasie dołączyli się do nas inni
Offline
Makarou de seur
New Model Army w Rotundzie stanęli na wysokości zadania. Brawo. Justin Sullivan ma 52 lata, ale wymiata (rym częstochowski). Dali z siebie wszystko, szacunek się należy za to. Fajny był moment, jak Justin mówił że w Warszawie się dowiedział że mamy w Polsce katolicką telewizję. A ktoś odkrzyknął: I radio!
Offline
Ja byłem wczoraj w warszawie na koncercie. wiem że mało kto mnie na ALter zrozumie ale cóż . WYstąpili:
Morbid Angel
Kataklysm
Marduk
Keep Of Kalessin
Arsis
Arsis- ok, trohę death, trochę thrashu, nie wsłuchiwałem się.
Keep of Kalessin- pozytywne wrażenie, podobało mi się, a fanem nie jestem.
Marduk- widziałem ich 3 raz w ciągu ostatnich 2 lat. koncert spoko, ale nagłośnieniowcy schrzanili trochę bas. Maja plusa za zagranie takich utworów jak zagrali wolves: unthroden paths , burn my coffin, azrael i super wypadło infernal eternal. fajnie ze wzbogacili show mroczną muzą a la te robione z Ardti pomiędzy kawałkami.
Kataklysm, od czasu Shadows and dust nie przyglądałem się ich grze, ale było fajnie, plus za kawałki z Shadows and dust np. chronicles of the damned. Plus sporo nowych- świetnie wypadło "Prevail". Frontman miał super kontakt z publiką. Perkusista w swój firmowy sposób napieprzał.
Morbid Angel. Cóż, muszę powiedzieć, że zachwycili. MImo przegięcia z nagłośnieniem dzięki któremu jeszcze piszczy miw uszach wszystko było idealnie słychać. Sandoval maltretował perkusję, Azagtoth pokazał gdzie jest miejsce całej reszty gitarzystów death metalowych. Te solówki, to było coś niesamowitego.Sekundował mu drugi gitarzysta którego imienia nie znam. Vincent- super forma wokalna i bas którego w sumie srednio słyszałem. Ale był też prawdziwym frontmanem . Cóż, było cudownie słyszeć tkaie kawałki jak rapture, maze of torment, shapel of ghouls, pain divine, blood on my hands, sworn to the black, dawn of angry, fall from grace... mnie szczególnie ucieszyło że mogłem posłuchać moje ukochane
where the slime live, z DOmination, które wypadło fenomenalnie, może to złe sformułowanie w przypadku muzyki ekstremalnej, ale to był miód dla ucha. I jeszcze jeden faworyt na który czekałem; energetyczne Lord of all fevers and plague
Precyzja, energia, porywające wykonanie- tyle w temacie
Ostatnio edytowany przez Adalbert (2008-12-17 17:28:39)
Offline
Patrick Bateman
Kiedyś sobie wszystkie koncerty odnotowywałem w notesie, w pewnym momencie trochę się tym pogubiłem i zaprzestałem.. a szkoda. Pamiętam pierwszy. 1.06.1999 r. Na Targu Rybnym w Gdańsku wystąpili wówczas: Pneuma, Armia oraz 2 Tm 2,3.
Offline
hehe, ależ chrześcijański początek, ja zacząłem od Vadera . ale tak w ogóle to też byłem z własnej woli na koncercie Armii bo to świetna muzyka z wyobraźnią i bardzo ciekawym przesłaniem, które nie ma nic wspólnego z tanią ewangelizacją a jest jedynie z wyrażaniem siebie przez artystów. Z 2 tm 2,3 jest gorzej, ale też ich lubię i mam parę płyt
Offline
Vanessa napisał:
Ja mam nadzieję na kolejny koncert Rammstein,który jeszcze bardziej wbije mnie w glebę
Zwłaszcza,że obiecali nową płytę ,po dłuuugiej przerwie jaką nam zafundowali
AAAAA nowa płyta Rammsteina!!! Kiedy???
Ja po koncercie Ramsteina( w katowickim spodku, to był mój pierwszy większy koncert w życiu XD) nie mogłam dojść do siebie przez dwa tygodnie
2005 rok gothic.pl festiwal Diary of Dreams na scenie a ja mam MEGA KACA!!! Masakra głowa mi pęka, sahara w mordce ale i tak był to jeden z najlepszych koncertów(jak dotąd) na jakich byłam ^__^
nie licząc Kłodzka
Offline
Patrick Bateman
Offline
Właśnie wróciłem z koncertu SBB... co się działo- istna alchemiamuzyczna mnóstwo improwizacji, utwory w innych aranżach, instrumentaliści w niesamowitej formie: apostolis antymos to chyba jedne z lepszych polskich gotarzystów, gabor nemeth szalał na perkusji, a józef skrzek pokazywał jak się powinno korzystać z syntezatorów. było mnóstwo pięknego brzmienia mooga. poza tym skrzek wymiatał też na basie a i wokalnie wciąż daje radę, tak że.... szacunek.
Offline
Siamese Twin
Ja byłam wczoraj na....Winter punk fest. Masakra. Dwie godziny wytrzymałam. Ale na szczęście miejscówka na backstage'u więc wiecie - nie musiałam w pogo uczestniczyć Natomiast z wyjściem z knajpy już miałam problem jak zobaczyłam to co się na widowni dzieje
Zespoły grały....hmn...średnio. Szczególnie chodziło mi co by zobaczyć Wkg, bo z muzykiem z tego zespołu przyjaźnie się od dawna, a teraz jeszcze razem współpracujemy i tak mi głupio było, że na jego koncercie jeszcze nie byłam. Ale okazało się, że on wczoraj nie grał, a koledzy się nie bardzo popisali. Oprócz perkusisty - ten nieźle wymiatał
Offline
już się rozpisywałem w tej materii po różnych wątkach, więc i tutaj pospamuję
Koncert De/Vision rozwalił mnie kompletnie, cały dzień chodzę i podśpiewuję Blue Moon, przez którego odśpiewanie na koncercie mam zdarte gardło. A podróż powrotna przebiła wszystko i wszystkich - zostałem mianowany czarnym księdzem na okoliczność posiadania długiego czarnego szala (nosiłem go jak stułę i tak się przyjęło) podawałem do ucałowania i chciałem spowiadać oraz udzielałem sakramentów piwem
Offline
Le Mademoiselle
Krótko i zwięźle, niczym T.B. w swoim ostatnim felietonie, wymienię to, co obskoczyłem. Pierwszy koncert w moim życiu - byłem w IIkl. liceum, grali: Włochaty, Abaddon, Sedes, parę składów Smalca. Potem długo nic, nie licząc kilku występów jakichś mało znanych zespołów alternatywnych lub turystycznych. Dalej Wieże Fabryk, Socjotech w Litzmannstadcie na ulicy w dresiarskiej dzielnicy. Tosterkiller. Artrozwis. Kilka spotkań z serii "Poza Horyzont". Harlem Gospel Choir w filharmonii. Clan of Xymox. Daimonion. Bolków '08. Impreza z Deathcampami. Toster ponownie. NOT. Więcej koncertów nie pamiętam, żadnego bynajmniej nie żałuję - mogło mi się bardziej lub mniej podobać, tym niemniej zawsze cieszę się z posłuchania czegoś na żywo.
Ostatnio edytowany przez Elegant_Androgyne (2009-02-22 22:56:42)

Offline