Wątek o wszelkich tematach okołoinformatycznych. Administracja, programowanie, konfiguracje sieci, multimedia, systemy, pomoc techniczna itepe itede , chwalimy się, pytamy o rady i ich udzielamy. Co bardziej nawiedzeni mogą skrobnąć jakąś reckę albo teścik.


Na pierwszy ogień: dostałem Lenovo Thinkpad T410, na którym mam postawić serwer udostępniający aplikacje dla smartfonów przez wifi.
Laptop na czterordzeniowym Core i5, 320GB HDD i 4GB RAM oryginalnie miał Win7, który nie mógł się odpalić i musiałem mu zrobić twardy reboot (wyjęcie baterii).
Zreinstalowałem Win7 z partycji recovery. Instalator był brzydki (z DOSowymi zaszłościami), nie dawał znaku życia, ale wreszcie skończył i zrestartował kompa. Potem konfiguracja strefy czasowej, konta użytkownika, wreszcie pytanie o klucz (nigdzie nie ma nalepki licencyjnej...) - olałem to. Restart. System goły, niezbyt wesoły i nawet wifi nie chciało działać (trzeba dodatkowych sterowników). Jest, aby był, bo był.

Wsadziłem pędraka z Linux Mint live, z zamiarem zainstalowania obok Windowsa. Dalej sprawa banalna. Włączamy, wifi działa i można połączyć się z netem, odpalamy instalator (proces trwa kilkanaście minut, instalator informuje o wszystkim, pyta kiedy trzeba, nie wymaga żadnej specjalnej wiedzy). Na koniec instalator pyta nas, czy chcemy zrestartować komputer, czy zrobimy to sami później(bo może coś akurat robimy i chcemy skończyć...).

Po uruchomieniu praktycznie wszystko działa. Rzeczy charakterystyczne dla Thinkpadów - również. Fn + klawisze, wstrzymanie, hibernacja, zmiana jasności, oświetlenie klawiatury, włączanie/wyłączanie touchpada, Bluetooth, kamera... nie działa tylko przycisk ThinkVantage, wyłącznik mikrofonu, zoom i kombinacja Fn-F6. Być może trzeba doinstalować jakiś soft... ale i tak to w niczym nie utrudnia pracy.

Środowisko graficzne Linux Mint jest ładne, spójne, podatne na majsterkowanie, ma dobrze wyglądające fonty. Software zainstalowany od razu z systemem to m.in. Evince (przeglądarka pdf), LibreOffice (pakiet biurowy), Gimp (program graficzny), VLC (odtwarzacz multimediów), Firefox, Thunderbird (przedstawiać nie muszę), Pidgin (komunikator obsługujący wiele protokołów - w tym Jabber/XMPP, GG, a po dokompilowaniu wtyczki także Tlen). To w zasadzie wszystko, czego potrzeba na pececie ogólnego przeznaczenia - system oferuje jednak znacznie więcej. W repozytoriach (tj. serwerach gromadzących pakiety oprogramowania) znajdziemy dziesiątki tysięcy programów, bibliotek, dokumentacji, specjalnego firmware'u itd. Instalujemy je w bardzo prosty sposób, za pomocą menedżera oprogramowania (narzędzie graficzne) lub aptitude / apt-get (tradycyjne debianowe menedżery odpalane z wiersza poleceń).

Polecam to distro jako desktopowe/laptopowe dla wszystkich użytkowników, zwłaszcza nowych. Do instalacji i obsługi nie jest nawet konieczna znajomość komend... choć na dłuższą metę się przydaje.
Nawet Ubuntu przy nim wysiada. Testowałem na laptopie i pececie - Ubuntu miało niedociągnięcia, niedotłumaczenia itp., LM jest OK prosto "z pudełka".

LM kontra Win7 - 6:2 (estetyka i przyjazność dla użytkownika, obsługa sprzętu, zainstalowane od razu oprogramowanie, doinstalowywanie softu, koszty/warunki licencji, niezawodność/bezpieczeństwo danych/wolność od wirusów - na korzyść LM;
dostępność fontów oraz dostępność specjalistycznego softu - na korzyść Windowsa)...